krótko i w miarę radośnie

Za niedługo wszystko się (nieco) uspokoi, będzie można zasiąść z laptopem w jakimś zacienionym i przewiewnym miejscu i systematycznie popracować nad rozmaitymi mądrymi tekstami (w sensie - poczytać/napisać), ale na razie ciągły zamęt i mentalna zamieć.

No po prostu:


albo jeśli kto woli wersję pierwotną:


Ale żeby nie było, że przysmucam, dla odmiany coś wesołego.

A więc zalinkuję coś, a po takim czymś będzie pani, która już tu była, bo jak mało kto potrafi wycisnąć z kulturowych rozsypanek jakiś smakowity (i opłacalny sprzedażowo) soczek.

Choć - tu dygresja - z perfumami jej nie do końca wyszło (aczkolwiek sprzedażowo się udało, jak najbardziej), są paskudnie nijakie, wbrew szumnym zapowiedziom banalne i bezpieczne, za to innowacyjnie przyfarbowane na czarno, no ba! Teoretycznie zapach krwi i spermy, z nutą belladonny. W praktyce męczące, ugrzecznione pachnidełko. Złośliwi mówią, że jaka twórczość, taki zapach, ale moim zdaniem jednak nie; muzyka Gagi miewa więcej wyrazistości i aż taka kompotowo-kwiatkowo nie jest. Ale reklama - do obejrzenia, dla osób pełnoletnich, no bo jak.


No to teraz coś - a może i dwa cosie:



BTW, drugie coś dedykuję wszystkim fanom Ivana Bragińskiego (widzieliście takie konifikejszyn?), 
a na koniec Gaga, i wszystko jasne.