wszystko jest płynne i umowne

Ostatnio na tym blogu-nie-blogu (blog bez komentarzy to przecież nie blog, no ale - skoro na silniku bloggera, to co w takim razie? ...taka reminiscencja pokonferencyjna) nie bywam często, bo wiadomo, sesja, zresztą nie tylko, ale przede wszystkim - ten swojski upał w salach egzaminacyjnych, te eseje do sprawdzania, ogólna atmosfera nieco podniosłej nerwowości i antycypacji. Reasumując:


Dziś znów bardzo krótko.

Najpierw rzeczowo i na temat - zwięzła prezentacja zapożyczona od Polimatów, czyli historia ujęta w obraz i to podwójnie - Matejko ujął zdarzenia (ale czy aby na pewno zdarzenia?) w statyczny, dwuwymiarowy obraz (...który niemniej jednak udaje, że jest odwzorowaniem trójwymiaru i stara się oddać dynamikę ruchu), a Radosław Kotarski ustawiając się to tu, to tam, określając w przestrzeni miasta, podyskutował z obrazem Matejki - wypowiadając się słowem oraz serią obrazów, zmontowanych zgrabnie i płynnie, i cyfrowo, i w dobrym tempie, i wrzuconych w sieć.


A morał z tego prosty i powszechnie znany - nie ma czegoś takiego jak "historia", są tylko opowieści - u Matejki obrazkowa opowieść o tym, co powinniśmy byli odczuwać i rozumieć, no bo raczej nie o tym, co ten pozornie realistyczny obraz mógłby pokazywać, gdyby był np. zdjęciem, i gdyby Matejko zdecydował się na takie pstryk! i utrwalił to, co faktycznie się zdarzyło... jakby ta druga opcja w ogóle była możliwa. 

Bo nie jest. 

(źródło: BBC Polish)

Jest zdjęcie? jest, wszystko powinno być więc teoretycznie w porządku: WYSIWYG. 

Ale nie jest.

Ale, ale, wracając do Matejki - przed Polimatami była już inna interpretacja (właśnie "interpretacja", bo wykładnia i wytłumaczenie, a jednocześnie ukierunkowanie), słynna, zapadająca w pamięć, no nie bójmy się tego słowa - kultowa. Tym razem będzie tak, jak Matejko chce, czyli o ludziach, których nie było, bo być nie mogło, w tamtym konkretnym miejscu i czasie. Któreś już pokolenie słucha (a czasami i podśpiewuje czy nawet wprost śpiewa) tę a-historyczną opowieść, konstrukt z naszej narodowej Nibylandii, stworzony przez barda, który opierał się najeźdźcom, więc musiał głosić "prawdę".

No i głosił, tyle że prawda może być, a nawet powinna, być prawdziwa inaczej. Nie to prawdziwe, co faktyczne (czymkolwiek ta "faktyczność" miałaby być), ale to, co jest dobrą opowieścią.

Nawiasem mówiąc, wybrałam wideo zmontowane z rozmaitych obrazów i obrazków, w tym Matejki oczywiście. 


Słowo podparte obrazem, tak jak i w XIX stuleciu, tak i obecnie. Nihil novi sub bardzo gorącym, globalnie ocieplonym sole.