bardzo krótki wpis leksykologiczny

Dzisiaj będzie krótki wpis, taki trochę dla odwrócenia uwagi od szarej pogody, nieciekawej sytuacji politycznej w regionie oraz zbliżającego się semestru letniego. Wpis sponsoruje literka H jak Dr. House, który nie jest już taki modny jak kilka lat temu, ale nadal godzien referatu na konferencji o serialach czy wzmianki w pogadance o Sherlockach Holmesach na Bydgoskim Festiwalu Nauki (będę miała taką). A właściwie literki HL jak aktor, grający Dr. House'a.

Miało być krótko, jest krótko - dwa nagrania i element leksykalny, który je łączy.





Drugie nagranie to w zasadzie taka jakby reklama. Nie tyle product placement w teledysku, tylko teledysk przy okazji reklamy. Lopez zachwala nam kryształki Swarovskiego i jest ładnie, oraz alkohol, i jest wesoło. 

Bo kryształki Swarovskiego bywają naprawdę ładne. Na przykład taka durnostojka za 6.300 zł. Albo takie coś. Albo po prostu to.

Taa.

"That badonka donk is like a trunk full of bass on an old school Chevy, " śpiewa artysta, a my już wiemy, co ma na myśli.

nature or nurture?

Dawno tu nie pisałam, co samo w sobie jest całkiem inną historią (o czym może powstanie kiedyś wpis), ale nieważne.

Na fali modnej ostatnimi czasu fascynacji kryptozoologią (bo czymże innym, jeśli nie kryptozoologią stosowaną są łowy na Potwora Żędę?) postanowiłam popełnić wpis o napięciu między naturą (czyli tym, co mama w genach dała, że zacytuję klasyka) a wychowaniem (czyli wpływem otoczenia, całą tą otoczką kulturową).

Inspiracją do wpisu jest ten oto rytmiczny kawałek grupy pod wezwaniem Bloodhound Gang, o wiele mówiącym tytule "Bad Touch":



Takie niby sobie rytmiczne umpa-umpa, a jednak warte uwagi. Już wyjaśniam.

Jak widać na ruchomym obrazku, wykonujący utwór panowie przebrani się w stroje małp i grasują po Paryżu, po małpiemu dokazując. A to upolują sobie kobietę, a to zwabią do klatki kucharzy, a to wykonają jakieś podejrzane gesty w okolicy krocza - ogólnie - ruja i, że użyję staropolszczyzny, poróbstwo. Trudno w tym miejscu nie przypomnieć sobie o wspomnianej już tu publikacji prof. Szlendaka, tym bardziej że pan frontman śpiewa:

You and me baby ain't nothin' but mammals

jak również

the act of mating

...kopulacja - o fe, jak u zwierząt. Refren (że kochanie, ty i ja to tylko ssaki) powtarza się często i jest melodyjny, wpada w ucho, a my w pewną pułapkę. Serio, to jest o naszej wewnętrznej małpie? Ten teledysk pokazujący takie klisze kulturowe, jak para gejów w koszulkach w paski, z obowiązkowym beretem, bo Paryż? szczupłe-na-czarno-ubrane paryżanki? ten tekst napchany odniesieniami kulturowymi? Pan śpiewa, że chciałby to robić na pieska (co zresztą ocenzurowano, a efekt jest taki, jakby pan na słowie "doggy" się zatchnął) - bardzo naturalne, super małpie - ale dlatego właśnie tak, żeby sobie podczas seksu nie przeszkadzać w oglądaniu X Files. 

Ha-Ha! Well now, we call this the act of mating
But there are several other very important differences
Between human beings and animals that you should know about

Może i jesteśmy ssakami, może nawet niczym więcej niż ssaki, ale żyjemy tak, jak widzimy w telewizji, i otaczamy się uprzyjemniającymi nam życie przedmiotami, przy okazji nadając im rozmaite znaczenia.

A teraz będzie urocza paryżanka w koszulce w paski, a potem będą Pet Shop Boys (w Paryżu).

(fotka z Amazonu)



"In the Night" trafia tu wiadomo dlaczego - "Bad Touch" jest tym kawałkiem mocno zainspirowany. Muzyka miejscami prawie taka sama (prawie, jak wiemy, robi różnicę, ale zawsze to coś - naśladownictwo jako najwyższa forma pochlebstwa). Oba kawałki traktują zresztą o Paryżu. 

That Zazou he don't care
Dark glasses, long hair
Takes his time, sneers at men
Some ugly people want revenge

Kawałek Pet Shop Boys traktuje o tym, jak się walczy z okupantem, a może raczej nie walczy, tylko ma wszystkiego serdecznie dosyć, tyle, że tak się nie da, bo od rzeczywistości nie ma ucieczki. Tytułowy zazou to przedstawiciel (lub przedstawicielka) francuskiej kontrkultury z czasów II wojny. 

(taka okładka)

Nie ma jak uciec. Można zagłuszać niepokój jazzem, ale i tak znajdą się jacyś paskudni ludzie, którym potrzebny jest odwet. Którzy zapukają do twoich drzwi nad ranem.

(taka grafika)


That Zazou he sleeps all day
then down to Select or Le Colisée
Sips his drinks, orders more
says what he thinks and it's a crazy war
Zazou, what you gonna do?
A knock on the door in the night

Zazou narażali się zarówno francuskiemu ruchowi oporu (bo się od niego dystansowali, a zamiast walczyć, sączyli drinki), jak i wesoło stacjonującym we Francji hitlerowcom (poniżej obrazek ilustrujący trudy wojenne hitlerowców w Paryżu).

(to z wpisu Jazz and the Nazis in Paris 1940-1944, warto poczytać)

O tym, jak bardzo mieli przechlapane i jak egzotyczna  z naszego polskiego, bohatersko-powstańczo-partyzanckiego punktu widzenia była to subkultura, można poczytać np. tu albo tu

And when the soldiers strut
all he cares about is love
And when the flags are out
all he cares about is love
Well there's a thin line
between love and crime
and in this situation
a thin line between love and crime
and collaboration
in the night...

Tym sposobem wyszliśmy od piosenki o dupie Maryni, pardon my - nomen omen - French, ale z jakimś niespodziewanym podtekstem (ile w nas małpy i czy to dużo za dużo czy tak akurat?), a doszliśmy do raczej przygnębiających zaszłości, które można, a jak najbardziej, metaforycznie odnieść do... zawsze. Zawsze znajdzie się ktoś, kto ma dosyć zabaw dużych chłopców i dziewczynek, choć gdy wywieszono flagi, a żołnierze kroczą ulicami nie da od nich uciec. W sumie wychodzi na to samo. Nasza wewnętrzna małpa każe nam tłuc kijami małpy nie tak podobne do nas. Małpy z innego lasu. Małpy pechowe, bo trafiły na nasz zły dzień. Nasza kultura każe nam to potem racjonalizować. Wypisywać bzdury na klamrach wojskowych pasów. Wywieszać sztandary.

No to na koniec jeszcze -