Mr. Grey will see you... no, wait

Trafiłam wczoraj w internetach na obrazek, takie czarno-białe zdjęcie, na którym Derrida odpowiada na pytanie "Co jest przedmiotem twoich aktualnych badań?". Derrida mówi: "A różnie, różnie...".

Jeden z moich projektów dotyczy perfum, czy ogólniej zapachów, a dokładniej tekstów, które konsumentki perfum tworzą i upowszechniają w sieci. Perfum bardzo pop i bardzo mainstream, z półki bywa że i owszem, wyższej, ale ogólnodostępnej, umasowionej, bez ambicji artystycznych, za to z ambicją podbicia sporych segmentów rynku.

Dzisiaj taka zabawa w "znajdź różnicę" z motywem perfumeryjnym - po pierwsze, spot reklamowy nowego zapachu Oriflame.

Oriflame ma swoim koncie kilka zaskakująco udanych kompozycji (np. mocarny, zielony killer Mirage, szyprowo-skórzana Lady Avebury czy różano-paczulowy M by Marcel), więc choć większość zapachów marki reprezentuje właśnie taką kategorię cenową, do której należy, i jakoś specjalnie przy tym nie zachwyca, warto testować jej propozycje (jeśli ktoś, oczywiście, lubi perfumeryjną popkulturę). Jak wyczytałam na Fragrantice, Oriflame planuje właśnie puścić w świat perfumy należące do kategorii szyprowo-kwiatowej z nutami owocowymi, bardzo na bogato, z odniesieniem do legendy o Kleopatrze i Marku Antoniuszu, ze "złotym" wężem otaczającym szyjkę flakonika. Czego to one nie mają mieć w składzie (mowa o akcentach i nutach zapachowych, bo co tam tak pachnie, to osobna historia), jakiś ananas, frezja, malina, kwiat pomarańczy, w nutach bazy stara dobra paczula i drzewo sandałowe, ponoć osiemdziesiąt składników nawet (bywają zapachy, które mają kilkaset, więc ten tego, ale doceniam ideę).

"Bardzo" często przekształca się w "za bardzo", flakon z wężem na wypasie nieco mnie przeraża swoją dosłownością, a opis nut kojarzy z tym, co już znam, bo było i to nie raz. Ale z drugiej strony, gdy "za bardzo" staje się "totalnie i absolutnie bardzo za bardzo, no przecież", przerysowaniem głośno wołającym HELLOU, JESTEM PASTISZEM! to zacieram łapki, żeby zaraz potem w nie zaklaskać.

Spot reklamowy Possess jest moim zdaniem takim właśnie przeskalowaniem, przejaskrawieniem, które zadowoli tych, co to wezmą go na serio, i tych, co uśmiechną się do pogrywania konwencją, a przy tym - dodatkowy smaczek, czy raczej powinnam rzecz "aromacik" - jest cudną intertekstualną wrzutą, właśnie z gatunku "znajdź różnicę". Kilka pieczeni przy jednym ogniu, kilka całkiem sprzecznych komunikatów na raz, takie czasy.

No dobra, do rzeczy.


Komu się tu wrzuca,  moim zdaniem sprytnie i niegłupio, i całkiem przewrotnie, chyba tłumaczyć nie trzeba, ale zilustrować można:


Z tą przewrotnością spotu Oriflame oczywiście nie ma co przesadzać. Wspomniałam o sprzecznych komunikatach, ramię w ramię maszerujących w jednym krótkim spocie? Kleopatra wprawdzie sugeruje Markowi, żeby poprawił krawacik chłopak i się tak nie ekscytował, i odchodzi pozostawiając go z uczuciem niespełnienia (to ona tu decyduje i ustala reguły gry), ale to od mężczyzny i jego wzroku (tak bardzo podręcznikowo... tak bardzo Mulvey...) zaczyna się spot i na mężczyźnie i jego wzroku spot się kończy. Mamy więc w pigułce świat, w którym kobieta, owszem, rządzi - biorąc mężczyznę / swoją seksualność za punkt odniesienia (a czy to dobrze czy źle czy neutralnie czy zależy od kontekstu, nie ośmielę się pisać w krótkiej notce na niby-blogu; aczkolwiek powiem tak: znam idee Ariel Levy, bliżej mi do Liz Stanley i Sue Wise).

Możemy do tego oczywiście pomyśleć o historycznej Kleopatrze (czy raczej jej legendzie, narracji o historycznej Kleopatrze).


No dobra, kończę i wracam do artykułu o jeszcze jednej Kleopatrze i jej koleżankach (na konferencję All that Gothic, na której powiem o procesach inkorporacji i ekskorporacji w Monster High).

A na zakończenie, bardzo a propos tego co wyżej, fanowskie wideo, pokazujące trudne relacje Cleo de Nile, queen bee szkoły Monster High, z ojcem: