Thomas Allen

Z książkami można robić wiele różnych rzeczy. Można je czytać, pisać, można też w nich rzeźbić. A potem robić temu zdjęcia.

Wprawdzie Małgorzata Musierowicz zapałała oburzeniem, wróć, w jednej z powieści Małgorzaty Musierowicz autor implikowany wyraża krańcowy i bardzo dydaktyczny niesmak z powodu wykorzystania (przyciętych laubzegą) książek do udekorowania ściany pewnej pizzerii (stosowny fragment zamieszczono następnie w jednym z podręczników do języka polskiego dla klasy bodajże szóstej szkoły podstawowej), no ale ja tu nie o prostym przycinaniu i nie o wystroju knajpy.

Dziś proponuję Thomasa Allena, amerykańskiego artystę, który bierze pulpowe wydania bardzo pulpowych powieścideł i przerabia je na takie np. cudeńka:



(oba zdjęcia stąd)

Przy tym drugim obrazku jak nic przypomina mi się stara, dobra piosenka


...a jak już tak, to tym bardziej się przypomina ten utwór, który jest dobry i ma dobre, to jest przygnębiające, zakończenie:


...tudzież jego ekranizacja, która - surprise, surprise - zakończenie ma optymistyczne, a jak się to ma do jakości filmu, spojlerować nie będę:


No ale wracając do Thomasa Allena - wycina on, ustawia, oświetla i fotografuje papierowych bohaterów, obsadzając ich w rolach chyba jednak nie do końca zgodnych z oryginalnym skryptem. Już same klimaty noir wprawiają mnie w czyste zachwycenie, a co dopiero, jeśli pod uwagę wziąć jakże zmyślne przeniesienie punktu ciężkości z tekstu werbalnego na obraz. Zresztą, zobaczcie sami, np. na blogu autora http://thomasallenonline.com/ albo tu czy też tu albo tu.

(znalezione tu)

Jednym słowem - och jak bym chciała mieć taką oryginalną fotografię na ścianie w moim salonie!

Tak jeszcze wracając do małych pomocników mamusi - no wiem, że jest taka piosenka po polsku z doliną lalek w tekście, ale ja nie o tym - bardziej się mi przypomina ta pani: http://www.flickr.com/photos/amazingstardolls/8147036534/.

Chapeau bas temu, kto wpadł na pomysł z lalką - nie-idealna gospodyni z przedmieść, która niby całą sobą zaprzecza idei Szczęśliwej Kury Domowej, ale jednocześnie, jak scenariusz każe, mniej więcej potulnie znosi przez osiem sezonów męża-patriarchalnego idiotę - upostaciowiona jako idealna, gładka i lśniąca chuda lala! po prostu wow!


Tak, Lynette Scavo miała maleńki epizod zapomnienia się w lekach, które mają uspakajać nadpobudliwe dzieci (pobudzając właściwe ośrodki mózgu), a na przeciążone życiem matki wpływają wprost przeciwnie...

Oj Lynette, Lynette, a nie lepiej by tobie było jakiegoś Harlequina poczytać? albo czegoś o inwazji kosmitów?

(praca Thomasa Allena - z tego artykułu)