Little Red Riding Hood


Zacznijmy od Czerwonego Kapturka.

Czerwony Kapturek miał, jak wszyscy wiemy, chorą babcię, której należało się stosowne wsparcie. Wyruszył więc w odwiedziny, niosąc w koszyczku wino i ciasto, ale - jak wszyscy wiemy - po drodze napotkał na przeszkodę w postaci Wilka.

Historia doskonale znana.

Pozwolę tu sobie zacytować inną brylującą na postkulturowych salonach celebrytkę (a właściwie Carlo Frabettiego):

- Naturalnie, że wiesz, kim jestem - stwierdza dziewczynka z dumą. - Zyskałam wielką sławę. Jestem najsławniejszą dziewczynką Świata Niedotykalnego. No, może obok Czerwonego Kapturka. Tyle, że ona jest o wiele starsza; miała więcej czasu, żeby dać się poznać. Poza tym ja przynajmniej znam swojego ojca i wiem, kiedy się urodziłam - czego ona nie może stwierdzić. No i ja jestem jedyna, podczas gdy Kapturków jest wiele, a niektóre potrafią ze sobą walczyć. Wiesz, że istnieje nawet Czerwony Kapturek kanibal? Razem z wilkiem poluje on na nierozważnych, którzy zapuszczają się w las, a potem oboje dzielą się łupem. [...] (Pałac o Stu Bramach, wydanie polskie 2008)

O cytowanej celebrytce będzie później, teraz o Kapturku.

Poczytać można o nim na doskonałym blogu SurLaLune Fairy Tales. Ja proponuję zabawę w "znajdź różnice".

Na początek Czerwony Kapturek, Który Wie, Czego Chce, I Na Pewno Nie Jest To Męska Dominacja, aczkolwiek nie pogardza też strojem, akcentującym jej trzeciorzędne cechy płciowe oraz gustuje w naturalnych futrach, zresztą sami zobaczcie.

Jest oczywiście i Kapturek bardziej do pooglądania, bo to szybciej i prościej wychodzi i każdy (mniej więcej) zrozumie, niezależnie od mowy ojczystej, którą się posługuje (eee nawiasem mówiąc, po angielsku mamy mowę matczyną, a po polsku? patriarchat panie, patriarchat):





...a skoro już myśl o poprawności politycznej zaświta nam w głowach, to się znajdzie i Kapturek poprawny politycznie, w duchu żiżkologii lacanowskiej czy jakoś tak.

Co do pozostałych Kapturków wartych poznania, to jeśli jakimś cudem ktoś jeszcze nie widział i nie słyszał, to jest i gra.


Gra nazywa się The Path i całkiem zasłużenie zdobyła wiele nagród i znalazła swoich naśladowców i w ogóle. Z pozoru jest prosta - masz Kapturka (jedną z sześciu sióstr), idziesz sobie do babci, ot taką właśnie drogą przez las...


Ale nie od tego człowiek ma rozum, aby grzecznie podążać utartymi szlakami - byśmy żadnej inteligencji nie wykształcili, jakby nas na tej sawannie nie korciło, żeby coś tam wiecznie kombinować, gdzieś tam pchać te małe, zręczne paluszki (cytując klasyka). Nasz Czerwony Kapturek może oczywiście iść gerade aus bez oglądania się na boki. Może jednak dokonać innego wyboru i zejść z bezpiecznego szlaku.

I w tym rzecz.

Wejść do lasu, żeby poznać prawdę o sobie.

Poniższy utwór nie pochodzi ze ścieżki do The Path (w grze robili ją Jarboe i Kris Force) ale też jest dobry, i też tak jakby o lesie.


O grze napisano i powiedziano już sporo, można pooglądać na You Tube niejedno "zagrajmy w..." (niektórzy vlogerzy pokusili się o naprawdę interesujące interpretacje). Jeśli jednak nie znacie jeszcze tej pozycji, po prostu zagrajcie - najlepiej z wieczora, ze słuchawkami na uszach. Zdecydowanie Robi Coś z Głową. 

Emily Dickinson powiedziała kiedyś o poezji:

If I read a book and it makes my whole body so cold no fire can warm me, 
I know that is poetry. 
If I feel physically as if the top of my head were taken off, 
I know that is poetry. 
These are the only ways I know it. Is there any other way? (Selected Letters)

Czy jeśli gra powoduje, że omalże fizycznie odczuwasz, jak twoja czaszka pęka, to możemy mówić o sztuce?