recycling

Temat na dziś, czyli "recycling", można odebrać pejoratywnie - śmieci przerabiane na coś, co się wciska klientowi jako świeżynkę, a śmieci wiadomo, albo to już od nowości byle jakie, albo przez jakiś krótki okres ważności pachnące i akceptowalne, ale potem już zużyte i wyświechtane, albo i co gorsza, zaśmierdłe. Można także pójść w ekologię, przyrodę, równowagę w naturze i do recyklingu ustosunkować się pozytywnie, tylko brać i podziwiać te sukienki haute couture wydziergane z jednorazowych woreczków czy mozaiki układane z klawiszy wyszarpanych ze starych klawiatur. Co kto woli.


Na początek film z 1927, Fritz Lang, ekspresjonizm niemiecki, fantastyka naukowa, pierwszy ekranowy robot/android, w dodatku (w sumie - jakże by inaczej?) kobieta. 


Tak mniej więcej po środku, Madonna i jej ''Express Yourself":


...oraz the Pet Shop Boys, czyli dwaj obywatele, którym się czasem coś w naszej rzeczywistości nie podoba, coś tam ich uwiera.

Tennantowi i Lowe zdarza się od czasu do czasu trzepnąć solidnie upolitycznionym tekstem, co osobiście znajduję bardzo pouczającym i wartym doceniania. Panowie robią to na swój sposób - z typowo angielską flegmą i nieco spaczonym poczuciem humoru. Oczekiwałby naiwny odbiorca miłej, nieinwazyjnej muzyki do tańca albo np. prac domowych, ewentualnie zakupów, a tu - jakiś zgrzyt, pęknięcie, coś jakby fanga w nos znienacka, no hiszpańska inkwizycja po prostu wpada z wizytą. A tej, jak wiadomo, nikt się spodziewał. 

Bo czy wypada o polityce śpiewać pod muzykę do tańca? Czyż prawa do buntu nie mają jedynie moszujący, żylaści i sękaci w skórzanych opiętych portkach, albo wypsychodelizowani progresywni, o ciężkim spojrzeniu spod rogowych oprawek...? Muzyka do tańca! do tańca, na klawiaturach robiona!!! wesoła, rytmiczna i skoczna, bum bum bum łup - i do tego krytyka społeczna? jakieś tam sprzeciwy i obiekcje...? Jak to tak...?

Ano, ano, bywa, choć wiem, że nie do każdego trafia. Cytując tekst Tennanta: 

She's made you some kind of laughing stock
Because you dance to disco, and you don't like rock

Niektórzy po prostu nie przełkną tego oksymoronu. Muzyka pop + poezja zaangażowana. Jestem w stanie zrozumieć, że to może być według niektórych podobne do perfum Womanity Thierry Muglera (zapach słodkich kwiatów ze słoną nutką kawioru). Inni z kolei - doceniają (szczerze polecam opracowanie Eryka Ostrowskiego, Neil Tennant - POEZJA WOBEC AIDS - TO NIE STANIE SIĘ TUTAJ; Ostrowski idzie w rejony nieco inne, niż poletko, na które mam jeszcze zamiar tu zaglądać, ale robi to doprawdy świetnie).

No ale wracając do tematu. Takie koncertowe nagranie kawałka, oryginalnie stworzonego dla pewnego wdzięcznego blond dziewczęcia imieniem Patsy Kensit:


Tekst niby prosty, ale ja bym tu powiedziała - epigramatyczny. I ten marszowy, równy krok. Nie wiem jak wam, ale mnie się tu uruchamia cała kaskada skojarzeń, przede wszystkim takich ze słowem junta w tle. 

...co wszystko biorąc pod uwagę, żadną niespodzianką nie będzie ostatnie na dziś wideo: