naśladownictwo

Dzisiaj (dość) krótko.

Nie wiem, jak wy, ale ja uwielbiam relaksować się, słuchając porad Michelle Phan.

Michelle jest piękna i ma piękny, kojący, spokojny, łagodny, aksamitny głos. Jest uśmiechnięta, tak delikatnie, ot - emanując pogoda ducha i wewnętrzną równowagą. No ale przede wszystkim bardzo fachowo pokazuje, jak się sprawnie umalować i do czego służą te wszystkie pędzelki, pędzle, patyczki, kremy, bazy, fluidy, żele, pudry, pigmenty i tak dalej - a dalej może być bardzo daleko, bo jak wiadomo, przemysł kosmetyczny oparty o produkty ropopochodne to potęga.


Tu wrzuciłam akurat jeden z jej starszych filmików; Michelle ma oczywiście swój stale aktualizowany kanał. A zaczynała niczym ten Kopciuszek, niepozornie i chyba faktycznie po amatorsku. Szybko jednak została dostrzeżona i pstryk! z amatorki zamieniona w ambasadorkę tej albo tamtej marki.

Michelle czasem pokazuje tanie sztuczki typu jak zrobić na włosach loki, używając skrawków starego t-shirta, albo jak zamiast toniku posłużyć się wodą ryżową (dwa pożyteczne tricki w jednym: doskonale sypki po ugotowaniu i smaczny ryż oraz darmowy płyn do tonizowania skóry - wystarczy wziąć ryż, ale taki bez pestycydów uprawiany, i płukać go zimną wodą tak długo, dopóki woda nie będzie przezroczysta), częściej jednak stosuje w swoich prezentacjach kosmetyki konkretnie obrandowane i o konkretnych cenach. W ogóle sporo tego stosuje, choć jak już o ilościach/warstwach/pokładach podkładów mowa, mistrzynią była tu (bo ostatnimi czasy jakby spasowała) Cassandra Bankson:


Cassandrę rozumiem nawet lepiej niż Michelle.

W ogóle rozumiem i Michelle, i Cassandrę. Żeby nie było. Człowiek od bardzo, bardzo dawna (chyba od początków bycia człowiekiem) miał tendencję do ozdabiania i modyfikowania swojego ciała. Ciało kusi, aby coś z nim robić, poddać go tej czy innej obróbce. Ludzie lubią również rzeczy ładne, najlepiej świecące. I żeby jeszcze pachniały - ładnie i mocno, bo węch nam się litościwie stępił w tym cywilizacyjnym tłoku.

Czy to źle czynić sztukę z nakładania szminki?

Niektórzy mówią, że źle - bo konsumpcja, bo skupienie na powierzchowności, bo zamiast na zblendowany róż (z lekkim konturowaniem bronzerem) tapping brushem wklepywać fixer jedna z drugą napisałaby sonet, albo chociażby artykuł do punktowanego czasopisma.

No dobra, ale przejdźmy do compare&contrast (nie, nie chodziło o Michelle v. Cassandra).


Filmik ten nieodmiennie kojarzy mi się z innym, wyszperanym w odmętach You Tube, idealnie w temacie - bo nawet w tytule mamy compare&contrast:



Jakie z tego wnioski, można poczytać w publikacjach badaczy.

Ja bym powiedziała tak: człowiek lubi od czasu do czasu zrobić coś prostego w skomplikowany, regulowany zasadami sposób.

Lubi powstrzymać się od natychmiastowej gratyfikacji, aby czerpać przyjemność z dobrego współdziałania z innymi ludźmi.

Na przykład zagrać w jakąś grę.